0:00
/
0:00
Transcript

"Stajesz się tym, czym myślisz, że jesteś"

Cytat Wiliama Jamesa, a bynajmniej ja znam ten cytat z historii związanej z Jamesem.

Krótko…

Pod koniec 19 wieku największe stowarzyszenie naukowe i zawodowe psychologów postanowiło zorganizować zjazd.

Tam właśnie swój występ miał Wiliam James, uważany za ojca psychologii amerykańskiej. Podobno gdy okazało się, że będzie występował William James i dowiedzieli się o tym ludzie zainteresowaniu zjazdem, spodziewana frekwencja przerosła założenia organizatorów i musieli oni wynająć dużo większą salę.

Konferancjer zapowiadał Jamesa dosyć długo, żeby nie pominąć jego zasług, po czym oczekiwany prelegent pojawił się na scenie. Wziął do ręki mikrofon, zasugerował, że podsumuje 100 lat istnienia psychologii i wtedy powiedział "Stajemy się tacy, za jakich się uważamy", po czym powtórzył te słowa i wyszedł.

Początkowo wywołał zdumienie, bo przecież nie tego spodziewała sie publika, ale z czasem te słowa dotarły do ludzi i zrobiły na nich ogromne wrażenie. Celowo zminiłem trochę słowa, kiedy mówiłem o cytacie 2 raz, bo słyszałem i czytałem go w różnych wersjach, ale nie to chodzi, a chodzi o jego moc.

Na mnie te słowa zrobiły tak ogromne wrażenie, żę wygrawerowałem je sobie na zegarku, a tam brzmią one "We become, what we think we are". Czy ten grawer mi w czymś pomaga? Nie wiem, ale myślę, że pomaga bardziej niż kiedy by go tam nie było :) Jestem właśnie u podnóża jedej z norweskich gór w okręgu Sor Trndelag, a właściwie w jego zachodniej części, sąsiadującej z rejonem More og Romsdal. Zachęcam do odwiedzenia kanału 'Żyję z pasją" na YT, bo tam moje słowa podparte są dowodami :)

Wewnętrzny Dialog u Podnóża Góry

Często, kiedy wchodzę na szczyt, to w głowie mam różne rozkminki i tak było też tym razem.

Kwiecień, pięna, słoneczna niedziela, godzina 8 rano, właśnie zaparkowałem auto na parkingu przed górą… Hmmm właściwie to obok przystanku autobusowego, ale… jest niedziela, to mogę :)

Wyszedłem z auta, zakładam plecak, najpierw jeszcze sprawdzam, czy mam wodę, kawę, śniadanie, drona… No i wtedy zaczyna się… Dialog wewnętrzny…

No bo w sumie to jeszcze nie uszedłem nic i mógłbym się wrócić. Nie jest zbyt ciepło, a i też nie wiem ile tam jest śniegu i czy znowu nie będę musiał brnąć w nim po kolana. Jak sobie przyponę ostatni raz, to już mi się słabo robi. No i jestem tu sam, nikt inny nie wpadł na ten genialny pomysł. Może jednak wsunę się z powrotem do auta i wrócę tu kiedyś indziej :)

Z drugiej strony byłoby dobrze jednak tam wejść. Po drodze jest rzeka, więc posłucham jej szumu, w okolicy są wyższe góry, to i widoki będą super, zdjęcia na instagram będą zjawiskowe i przewietrze znowu tą załadowaną myślami jak walizka na wakacje, głowę.

Moment Decyzji

"Stajesz, się tym, kim myślisz, że jesteś" - słyszę w głowie. Ten cytat pojawiał się w książkach, mediach społecznościowych, nawet na tym cholernym Tic Toku, ale teraz dopiero nabrał mocy.

Bo teraz, to moje myśli, ta wewnętrzna wojna zdecyduje, kim będę za chwilę.

Czy wygra ten ciekawy życia i świata odkrywca, czy ten leniwy kanapowiec. Bo prawda jest taka, że coś trzeba o sobie pomyśleć. I to myslenie właśnie spowoduje, że za 3, 4 godziny będę tym gościem, który będzie pił kawę i jadł śniadanie na szczycie góry, podziwiając genialne widoki, albo będę gościem, który z kanapy podziwia, jak inni osiągają swoje szczyty (może w sporcie, może jako artyści).

Bo to właśnie teraz, zanim jeszcze cokolwiek zrobiłem, zanim przeszedłem pierwsze 100 metrów do góry, w mojej głowie podejmuje się decyzja. Decyzja powstająca w otoczeniu walki, wręcz wojny, o to który ze Mnie, wygra. Która myśl o mnie teraz wygra i kim będę dzisiaj popołudniu. Czyż to nie ja o tym zdecyduje?

Idę…

Zdecydowałem, że idę. Scieżka jest stroma, ale idzie mi się dobrze, powietrze jest bardzo rzeźkie, dosłownie czuję świeżość zalegającego jeszcze śniegu na najbliżej położonych szczytach. I jakoś… jest go coraz więcej na mojej ścieżce.

Po przebytych 400 metrach jest go tak grubo, że z trudem posuwam się do przodu. Zatrzymuję się i znowu myślę. "Przecież ten śnieg nie stopnieje tu do końca czerwca". Czy to aby dobry pomysł, żeby kontynuować tą podróż?

Na szczęście pojawiła się pomoc. W głowie, prawie z nikąd wybrzmiewa drugi cytat, a właściwie zdanie, bo nawet nie wiem, kto to pierwszy powiedział. Moja ścisła czołówka za moc, jaką z sobą niesie. "Magia, której szukasz, jest w działaniu, którego unikasz"

Walka z samym sobą

Nogi zapadają się w śniegu dosłownie po kolana i chociaż czasem uda się dać kilka kroków na trochę twardszym śniegu, to jest ciężko.

Czy mi się chce, oto jest pytanie?

Mam buty do hikingu, tzw Gortexy, nieprzemakalne, ale… po każdym głębszym kroku w miękkim śniegu, zbiera się on na rantach butów w okolicach kostek i topnieje prosto do moich butów… Na szczyt jeszcze kilka kilometrów.

Czy mi się chce?

Jest koło zera, a ja już bez kurtki, bez czapki, rękawic i spocony… plecy mokre…

Czy mi się chce?

Idę wzdłuż koryta rzeki i teraz już widzę dokładnie, że warstwa sniegu ma miejscami ponad metr. Szum rzeki jest doskonały, ale zagłusza go mój ciężki oddech…

Czy mi sie chce? Czy chcę wykonać to mało przyjemne działanie, żeby zobaczyć tą niespodziankę na szczycie? Przecież nigdy tam nie byłem i nie wiem nawet, czy widok jest dobry, ale idę.

Idę i myślę… Dlaczego tyle tego szumu, skąd on się bierze i po co? To jest właśnie trzecia rzecz, którą muszę wykonać. Odpuszczać… Ale nie, wejście na górę, a odpusczać te dialogi, limity…

Muszę odpuszczać w głowie tą niechęć do wykonania procesu. Do zrobienia tych rzeczy, które nie są przyjemne, ale pozwolą mi zobaczyć coś nowego, zrobić coś, czego nikt inny dzisiaj nie zrobi… Pozwolą zobaczyć magię i stać się odkrywcą.

Muszę usuwać te słabe myśli na bieżąco, prawie z każdym krokiem i po prostu iść. posuwać się na tej ścieżce do tego małego sukcesu od drzewa do drzewa, od zakrętu do zakrętu, od jednego wzniesienia do następnego…

Idę, z każdym krokiem jestem coraz bliżej celu… Oczom ukazują się coraz piękniejsze widoki i to na nich skupiam się, kiedy tylko nie myślę o butach pełnych wody… Umysł jest coraz cystszy, a myśli skoncentrowane na jednej rzeczy w jednej chwili. Paradoksalnie, to, co wydawałoby się niewygodą, jest genialnym wsparciem w drodze na szczyt.

Refleksja w Drodze

Codziennie mamy takie podróże… małe i duże… Czasem tylko z salonu z telewizorem do pokoju z biurkiem, gdzie coś wymyślimy i stworzymy… Tak powstaje ten podcast…

Rano, jeszcze przed pracą decyduję, że go napiszę, a później nagram i wszystko zmontuję. To nie trwa krótko, bo nawet kilka dni lub tygodni, ale to ja decyduję, że jestem tym, który to stworzy, przejdę tą drogę, najpierw droę na szczyt, potem będę rozkminiał, to co mi siedzi w głowie i zrobię z tego tekst.

Napiszę swoje myśli, potem poprawię z 10 razy, potem nagram, potem zmontuję i udostępnię. Przejdę tą całą nie zawsze przyjemną drogę. Po drodze odrzuce myśli, które są nabyte i nie są moje, typu, nie chce mi się, nie jestem dobry, nikt tego nie będzie słuchał, po co to wszystko, czy nie lepiej iść do pracy, a potem po prostu odpocząć. I na końcu zobaczę tą magię.

Moc Myśli

Może trochę przesadziłem, że mój podcast, to magia, ale tak szczerze, to dla mnie jest.

To jest właśnie moc tych tych słów "Stajesz się tym, czym myślisz, że jesteś".

To jest ta moc, kiedy sobie coś obiecasz i zrobisz.

To jest moc, kiedy wiesz, ze myśli, które zajmują Twoją głowę się materializuja.

To jest moc, kiedy sam, sama tworzysz widoki i świat wokół siebie.

Spróbujesz?

Discussion about this video

User's avatar

Ready for more?