Najpierw był chaos. Potem chaos wsiadł do pociągu, jeździł w tę i we w tę, aż w końcu... zbudował porządek.
4 poziomy rozwoju, których nikt ci nie pokaże na Instagramie, czyli...
Jak wyjść z chaosu i przestać jeździć cudzymi pociągami?
Dlaczego rozwój osobisty to nie ścierwo?
Czy rozwój osobisty to gówno wypływające z internetu? Mam dni, gdy tak myślę. Ale prawda jest taka: nawet gdy nie chcesz, ciągle się rozwijasz. Jeśli dziś podetrzesz dupę lepiej niż wczoraj – to rozwój. Jeśli nie krzyczysz na dziecko po 12-godzinnej zmianie – to rozwój.
Najlepszy przykład? Rodzicielstwo. Tam widać jak na dłoni, że każdego dnia:
Uczysz się nowych umiejętności (np. przewijanie jedną ręką),
Pokonujesz wyzwania (np. sen zombie po 3 nieprzespanych nocach),
Rośniesz, bo ktoś od ciebie zależy.
Wszechświat się rozwija, ty też. Ale jak to naprawdę wygląda? Podzielę się 4 poziomami, przez które przeszedłem (i wciąż przechodzę).
Poziom 1: Chaos – dlaczego 90% ludzi tu umiera?
To faza całkowitej nieświadomości. Jak Matrix – większość nawet nie wie, że jest w środku.
Objawy:
Żyjesz według cudzego planu (reklamy, polityka, szef, rodzina, media społecznościowe),
Konsumujesz, zamiast tworzyć (Netflix > książki, fast food > gotowanie, ogladanie sportu>uprawianie sportu),
Twoje emocje sterowane są z zewnątrz („Dlaczego się wkurzyłem? Bo K*** powiedziała w TV!”).
Dlaczego tak trudno stąd wyjść?
Przykład: Korea Północna. Widzimy ich „matrix”, bo różnica jest jaskrawa. Nasz chaos jest dla nas niewidzialnym więzieniem.
Pierwszy krok: Zauważyć, że telewizor, telefon… cię ogłupia. Że im mniej losowych informacji wchłaniasz, tym lepiej się czujesz.
Poziom 2: Jazda indyjskim pociągiem (czyli dlaczego coaching to często ściema)
Gdy już wiesz, że „coś jest nie tak”, szukasz przewodników. Zazwyczaj w internecie:
YouTube’owi guru obiecujący „wolność finansową w 30 dni”,
Instagramowi mentorzy z filtrami i cytatami o „byciu lepszą wersją siebie”.
Dlaczego to przypomina pociąg w Indiach?
Wsiadasz do wagonu, gdzie ludzie wiszą na zewnątrz (bo miejsc brak).
Maszynista krzyczy: „Eldorado za zakrętem!” – ale pociąg krąży w kółko.
W końcu przeskakujesz do innego pociągu... i historia się powtarza.
Moja historia: Przeszedłem przez 100+ takich „społeczności”. Każda obiecywała raj. Każda zawiodła.
Przełom: Zauważyłem ludzi idących pieszo z plecakami i mapami. Oni nie czekali na pociąg – szli swoją drogą.
Poziom 3: Tworzenie pierwszej mapy (najtrudniejszy krok)
Wyskakujesz z pociągu. Turlasz się po zboczu, aż lądujesz na trawie. Co dalej?
Google Maps nie pomoże – to wciąż czyjaś mapa.
Twoja mapa to:
Eksperymenty (np. „Co się stanie, jeśli odetnę social media na miesiąc?”),
Intuicja („Czuję, że pisanie to mój kierunek – sprawdzam!”),
Proste symbole – jak starożytni Babilończycy, którzy rysowali świat bez dokładnych pomiarów.
Moja rada: Zacznij od jednej ścieżki (np. zdrowie, finanse, relacje). Resztę dopiszesz później.
Poziom 4: Plan – nawet chujowy jest lepszy niż żaden
Nie da się wiecznie chodzić po mapie. W końcu potrzebujesz celu i planu.
Jak to zrobiłem ja:
Wyciąłem 90% informacyjnego szumu (TV, newsy, toksyczne grupy, kursy online).
Postawiłem mikrocele (np. „Przeczytam 10 stron dziennie, a ten mikrocel przekształcił się w 50 książek w 2024 roku”, zrobię ciekawy profil na Instagramie, zacząłem tworzyć kanał na You Tubie).
Zacząłem mierzyć postępy (dziennik, rozmowy z mentorem).
Klucz: Plan to nie kamień – możesz go zmieniać. Ważne, byś nie stał w miejscu.
Gdzie teraz jesteś?
W pociągu do Eldorado?
Obok toru, oglądając odjeżdżające wagony?
A może rysujesz już swoją mapę?
Jeśli ten tekst przemawia do ciebie – podziel się nim z kimś, kto utknął w chaosie.





