Lidia Sacha - dyplomowana terapeutka techniki Bowena, która prowadzi swoją praktykę w Rzeszowie. Zagorzała zwolenniczka naturalnych metod leczenia i zdrowego odżywiania. W wieku 49 lat obróciła swoje życie do góry nogami, by podążać za swoją pasją. W wywiadzie opowiada, jak tego dokonała. Zapraszam!
Lidka, jak rozpoczęła
się twoja przygoda z techniką Bowena?
Właściwie doprowadziła
do tego seria zbiegów okoliczności. Wcześniej pracowałam jako pracownik
administracyjny na wyższej uczelni, gdzie zajmowałam się projektami unijnymi
oraz organizacją zajęć dla studentów. Jednak gdy uczelnia zaczęła podupadać, a
w pracy zostało mi tylko przygotowywanie dokumentacji do projektów badawczych
wiedziałam, że muszę się rozejrzeć za inną pracą. W międzyczasie pracowałam
jeszcze w stowarzyszeniu, jednak brakowało mi kontaktu z ludźmi. Niestety w
tamtym czasie nie miałam żadnego pomysłu na swoją dalszą karierę zawodową.
Dlatego, gdy koleżanka zaproponowała mi pracę w fundacji z projektu unijnego,
działającej w przestrzeni proekologicznej, postanowiłam zaryzykować i odeszłam
z pracy. Niestety ten projekt nie doszedł do skutku, a ja już byłam bez pracy. Trochę
wcześniej, zupełnie przypadkiem, zetknęłam się z techniką Bowena, która mnie
zainteresowała. Więc kiedy straciłam pracę postawiłam wszystko na jedną kartę i
postanowiłam zgłębić ją na tyle, by móc zacząć zajmować się tym zawodowo. Nie
miałam przecież nic do stracenia. To był mój czas.
Co najbardziej
zaciekawiło cię w technice terapeutycznej?
Zdziwisz się zapewne, ale moje pierwsze zetknięcie z terapią
nie zrobiło na mnie wielkiego wrażenia. Ani pierwsze, ani nawet kilka
kolejnych. Na terapię trafiłam ze swoją córką, która w tamtym czasie nie mogła
sobie poradzić z pewną traumą, a kolejne wizyty u psychologów nie dawały
żadnych efektów. Chciałam spróbować rozwiązać ten problem z poziomu jej ciała i
zaczęłam szukać czegoś, co mogłoby w tym pomóc. Moje poszukiwania doprowadziły
mnie właśnie do techniki Bowena i do Antoniego Kyca, który obecnie ma poziom mistrzowski w tej
metodzie terapii manualnej. Postanowiłam mu zaufać. Niestety, ponieważ trauma
mojej córki dotyczyła mężczyzn nie udało mi się jej namówić na to, by Antoni
mógł wykonać zabieg. Postanowiłam więc sama poddać się temu zabiegowi, by ją
trochę ośmielić i dopiero po kilku razach poczułam coś, co wydawało mi się, że
powinnam poczuć. Okazało się, że miałam bardzo zaburzoną świadomość swojego
ciała i nie potrafiłam dostrzec tych bodźców, które powinny zadziałać. Mówimy
tutaj oczywiście o płaszczyźnie fizycznej odczuć.
Czy bodźce psychiczne
też następują ?
Jak przy każdej terapii manualnej i przy tej wykonywanej
techniką Bowena możemy spodziewać się efektów
fizycznych, jak i psychicznych czy też
emocjonalnych. W naszej kulturze bardzo oddziela się ducha od umysłu a to
wszystko jest połączone i wymaga holistycznego podejścia do procesu zdrowienia.
Ludzie niestety nie myślą jeszcze o tym, że można do mnie na terapię przyjść
również z problemami psychicznymi. Taka sesja terapeutyczna techniką Bowena świetnie
robi na obniżony nastrój. Dzięki temu, że rozluźnia się ciało, rozluźnia się
też umysł. To są naczynia połączone i powinno się je stymulować równocześnie.
Skąd wzięła się technika Bowena i na czym
właściwie polega?
To technika, która przywędrowała do nas z Australii. Jej
skuteczność poparta jest doświadczeniem terapeutów oraz zadowolonych pacjentów.
Nie jest bardzo popularna w Polsce, niemniej jej znaczenie w medycynie
naturalnej ciągle rośnie. Ciągle nie ma zbyt wiele badań na dowód skuteczności
metody, gdyż to wymaga zaangażowania dużych środków finansowych. https://bowenpolska.pl/publikacje-i-badania-naukowe/
Jednak na całym świecie wciąż wzrasta ilość osób zadowolonych z jej
działania. Każdy z zabiegów w tej terapii wykonuje się palcami stymulując tkankę
nerwowo-mięśniowo-powięziową bezpośrednio na skórze pacjenta lub przez cienką
odzież. Ruchy które wykonuje terapeuta wywołują wibracje, które następnie docierają poprzez układ nerwowy do mózgu, a
układ mięśniowy i powięziowy rozprowadza je po całym ciele. Równocześnie w tym
samym czasie aktywowany jest również układ krążenia i limfatyczny.
![]() |
Fot. Archiwum prywatne |
Czym różni się ta terapia manualna od klasycznego masażu?
Terapia manualna techniką Bowena w odróżnieniu od klasycznego masażu wykonywana
jest z dużą delikatnością a zabiegi mają charakter relaksacyjny, bezbolesny i
nieinwazyjny. W trakcie terapii techniką Bowena bardzo dużą rolę odgrywają
przerwy, w czasie których organizm pacjenta ma czas, aby zareagować na terapię,
czyli rozpocząć proces leczenia. Podczas
pojedynczej sesji są one kilkuminutowe i dość częste, a pomiędzy zabiegami jest
to zazwyczaj kilka dni, a najczęściej jeden tydzień. Takich przerw też nie ma w klasycznym masażu.
Często ludzie są tym zawiedzeni że np. robię kilka ruchów i wychodzę. Zostawiam
na dwie, trzy minuty a czasami dłużej. To zależy jak ciało reaguje. Po czym
wracam, robię kolejną sekwencje ruchów i znowu sobie wychodzę, ale właśnie na
tym to polega. To ciało samo ma sobie samo poradzić. Ja mu tylko pomagam
stymulując odpowiednie miejsca. Nasze organizmy mają nieograniczone możliwości
samouzdrawiania, o czym nie mówi się głośno.
Mamy takie czasy, że żyjemy w tak ogromnym stresie, że cały czas jesteśmy
spięci. Fizjologicznie działamy bezustannie na układzie współczulnym czyli w
stanie napięcia i pod wpływem adrenaliny. Terapia Bowena ma pomóc przełączyć
się na układ przywspółczulny, który pozwala przejść ciału w tryb relaksu. Nie należy łączyć techniki Bowena z
innymi terapiami, ponieważ możemy zablokować działanie terapii albo nie
będziemy mieli pojęcia, co i jak zadziałało.
Na co działa i w czym
może pomóc taka terapia?
Terapia techniką Bowena oddziałuje na cały organizm, ale
może też być ukierunkowana na pojedynczą dolegliwość, począwszy od drobnych
dolegliwości po choroby ogólnoustrojowe do stanów ostrych i przewlekłych.
Ludzie jednak najczęściej przychodzą z dolegliwościami, które już tak im
ograniczają zdolność funkcjonowania, że po prostu muszą coś tym zrobić. To jest
głównie rwa kulszowa, bóle kręgosłupa czy napięcia w karku.
Kto może korzystać z
terapii techniką Bowena?
Terapia ta przeznaczona jest dla wszystkich, niezależnie od
wieku i stanu zdrowia, dlatego też może
być stosowana zarówno u dzieci (nawet
noworodków), jak i osób dorosłych oraz seniorów. Mało osób o tym wie,
ale technika Bowena z powodzeniem stosowana jest również na zwierzętach.
Ile trzeba zabiegów
aby poczuć, że terapia działa?
Z reguły wystarczy kilka zabiegów, aby ustąpiła większość
dolegliwości ale każdy organizm jest inny i może zdarzyć się również tak, że te
dolegliwości ustąpią już nawet po pierwszym zabiegu.
![]() |
Fot. W trakcie zabiegu |
Wróćmy do mementu, kiedy ty byłaś na terapii i zaczęłaś coś czuć. Czy to był ten moment, w którym zdecydowałaś się tym zająć?
Wiem, że to zabrzmi dziwnie, ale ja tą decyzję podjęłam dużo
wcześniej. To było dla mnie coś niecodziennego, ponieważ ja nigdy nie podejmowałam decyzji w ten
sposób. Z perspektywy czasu był to bardzo ryzykowny krok, ponieważ nie miałam,
ani żadnego doświadczenia, ani wykształcenia w tym kierunku i nie udało mi się
również zdobyć dofinansowania na dosyć drogie szkolenie z tego zakresu. Byłam
jednak na tyle zdeterminowana, że pomimo tych przeciwności i trudnych momentów
z którymi musiałam się mierzyć w tamtym czasie udało mi się ukończyć kurs.
W momencie, gdy zaczynałaś
kurs byłaś w wieku, w którym ludzie najczęściej odcinają kupony od tego co już
się nauczyli, a Ty postanowiłaś iść pod prąd. Czy było łatwo?
Gdy zaczynałam kurs miałam czterdzieści dziewięć lat i tyle
energii, że nic nie zdołałby mnie powstrzymać, a każdą trudność traktowałam jak
wyzwanie. Może nie było łatwo, ale na pewno było warto. Życie już dużo
wcześniej dawało mi sygnały typu „zrób coś ze sobą”, ale ja się uporczywie
broniłam. Często jest tak, że życie daje ci wskazówki, gdzie masz iść, ale ty uporczywie nie chcesz tam trafić.
Czy w takim razie
gdybyś miała to doświadczenie i wiedzę które masz teraz i gdybyś mogła się
cofnąć 5 lat wcześniej to podęłabyś tą samą decyzje?
Nie mogłabym
jej podjąć wcześniej. Zrobiłam to wtedy, kiedy byłam gotowa by to zrobić. Każdy
podejmuje w swoim życiu takie decyzje, które jest gotowy podjąć.
Wiem, że interesujesz
się również medycyną naturalną. Czy to miało wpływ na twoją decyzję?
Tak, to prawda - od bardzo wielu lat interesuje mnie
tematyka zdrowego stylu życia, zdrowego odżywania oraz medycyna
niekonwencjonalna. To też niewątpliwie skłoniło mnie do szerszego poznania
terapii techniką Bowena, która również zalicza się do dziedzin medycyny
niekonwencjonalnej.
Konwencjonalne metody leczenia nie budzą mojego pełnego
zaufania pomimo, iż dzięki nim udało się wyleczyć moje dziecko z choroby
nowotworowej za co zawsze będę wdzięczna lekarzom. Potem, gdy przyszło mi się mierzyć ze zwykła
codziennością matki dzieci w wieku przedszkolnym, gdy dzieci co chwilę
chorowały jedyne na co mogłam liczyć ze strony lekarzy to był kolejny steryd
lub antybiotyk. Wtedy się zbuntowałam i
powiedziałam stop antybiotykom. Sprawdziłam dzieciom poziom witaminy D, zaczęłam
szukać informacji o suplementacji i zrobiłam inne niezbędne badania. Potem zaczęłam
je sama suplementować i w zasadzie z każdej infekcji zaczęły wychodzić przy
pomocy naturalnych metod. To sprawiło, że zaufałam medycynie naturalnej i do
tej pory z niej korzystam.
Czy zdarzyły ci się
jakieś spektakularne przypadki, gdzie terapia pomogła?
Najbardziej spektakularne przypadki to te, kiedy ktoś
przychodzi z bólem, którego żadnym sposobem nie udało się uśmierzyć, a wychodzi
z gabinetu bez bólu. Owszem - takie przypadki mi się zdarzają. Jeszcze
bardziej spektakularne są wtedy, gdy ktoś podchodzi sceptycznie do terapii i
nagle dzięki niej czuje się lepiej, a jego życie odzyskuje komfort.
Jeden z takich przypadków szczególnie utkwił mi w pamięci. Pamiętam
znajomego, który prowadzi gospodarstwo ekologiczne i miał problem z rwą
kulszową, która ciągnęła się kilka miesięcy. Leczył się u dobrych specjalistów
ale ból nadal był… Dosyć często robiłam u niego zakupy i gdy pewnego razu
miałam od niego odebrać zamówienie i zobaczyłam, jak zwija się z bólu od razu
zaproponowałam zabieg. To było takie spontaniczne, a ja nie byłam nawet pewna, czy
to zadziała, jednak chciałam zrobić wszystko by mu pomóc. Wtedy zwykły dotyk
był dla niego ogromnym dyskomfortem, więc zrobiłam procedurę, którą
się stosuje na rwę kulszową, ale po stronie bolesnej właściwie markowałam
dotyk, ponieważ odczuwał duży ból. Poleżał chwilę, by ciało mogło przetworzyć
impulsy, a potem sam wstał z łóżka na które wcześniej ledwo się wdrapał. Ból
zelżał na tyle, że mógł normalnie funkcjonować. To nie chodzi o to, że
przestało go boleć zupełnie, ale była tak duża poprawa, że nie potrzebował
zażywać środka przeciwbólowego, który od dawna mu towarzyszył. W tym przypadku
wystarczył jeden zabieg, by jego efekt był widoczny.
Co jest
najtrudniejsze w tej pracy?
Najtrudniejsze dla mnie jest znoszenie porażki. Np. gdy ktoś
przyjdzie jeden raz i nie chce przyjść kolejny raz, bo nie pomogło za pierwszym
razem i się zniechęca. Najczęściej tacy klienci przez wiele miesięcy leczą się
na tą daną dolegliwość farmakologicznie
bez skutku, a ode mnie oczekują, że ona ustąpi po jednym zabiegu. No
niestety nie jestem cudotwórcą. Ciężkie jest dla mnie również to, gdy robię
kolejny zabieg i nie widzę efektu. Wtedy tracę pewność w to, że wybrałam dobrą
procedurę, bo klient wciąż skarży się na to samo. Bardzo trudno jest mi znieść
to, że nie potrafię pomóc.
Co wtedy robisz?
Staram się nie poddawać i wciąż próbuję nowych sposobów. W
takiej stacji najczęściej korzystam z grupy wsparcia, gdzie mogę się
skonsultować z kimś, kto ma większe doświadczenie. Czasem, co może się wydawać
bardzo skomplikowane i wręcz dziwne - są ludzie, którzy wcale nie chcą
wyzdrowieć. Jest część ludzi, którzy mają swego rodzaju korzyść z choroby, a to
sprawia, że terapia nie przyniesie pożądanego efektu.
Co w takim razie jest
najprzyjemniejsze w tej pracy?
Najprzyjemniejsze jest oczywiście to, jak klient wstaje z łózka i go nie boli. Przyjemna jest też dla
mnie rozmowa z drugim człowiekiem. Wielu klientów otwiera się i potrafi mi
powiedzieć coś, czego nie powie w domu i nie ma z tym problemu, bo wie, że ja
nie wykorzystam tej wiedzy i nikomu nie powtórzę. Ludzie przede wszystkim
potrzebują porozmawiać, a czasami nawet tylko usłyszeć swoje własne słowa.
Czy to jest Twoja
pasja?
Zdecydowanie tak. Jest to coś co się lubi robić i daje mi
ogromną satysfakcję, gdy mam cały dzień zapełniony zabiegami. Jednak czasem też
przychodzą takie dni, gdy nie mam nikogo i dopadają mnie momenty zwątpienia.
Zaczynam się wtedy zastanawiać, czy to na pewno dobrze robię i czy to jest ta
właściwa droga dla mnie… Ale to tylko
chwilowe i myślę, że takie przemyślenia dotyczą każdego człowieka.
Czyli warto podążać
za swoją pasją?
Oczywiście, że warto, a nawet należy. Widzisz, ja mogłabym tkwić w jakiejś biurowej pracy,
ale ona by mnie unieszczęśliwiała. Może nawet byłaby to lepiej płatna praca.
Były też propozycje, abym została na etacie i w międzyczasie rozwijała to, co
teraz robię, ale we mnie był taki hamulec, bo jak coś ma się rozwinąć w stu procentach,
gdy ja będę temu poświęcała zaledwie kilka procent swojej uwagi? Tak się nie
da… Bo albo jedno, albo drugie. Trzeba wybrać i mieć odwagę postawić na siebie i na to, co podpowiada
serce. Wtedy wszystko się zaczyna układać, a wiem to z własnego doświadczenia.
Gdybyś miała stworzyć
swoją definicję pasji to jak by brzmiała?
Pasja to jest coś, co cię wciąga i nie potrafisz się temu
oprzeć.
Lidka, bardzo dziękuje
za wywiad i za możliwość doświadczenia na sobie tego, jak wygląda sesja terapeutyczna
techniką Bowena.
Ja również dziękuje!
![]() |
Fot. Po udanym wywiadzie i relaksującym zabiegu z Lidia Sacha:) |
Komentarze
Publikowanie komentarza